Płomykówka Barn Owl Tyto alba

Cezary Pióro

Płomykówka Barn Owl Tyto alba



Niektórzy mają serce na dłoni – Płomykówka na twarzy.
 
Atłasowa suknia: morelowo-ruda, oprószona niebieską szarością, obsypana kryształem
oraz czarnymi i białymi perłami.
 
Piękna zjawa – ukazuje się od zmierzchu do świtu. Czasami i wyjątkowo – pośród szarego, jesiennego lub zimowego dnia. Niespieszna, jakby zawieszona w powietrzu. Zawsze ku zadziwieniu tych, którzy mieli szczęście ją zobaczyć.
 
Cokolwiek robi, gdziekolwiek leci - spokój, elegancja, coś jakby dystans charakterystyczny dla istot z lepszego świata lub tych, co lepiej wiedzą.
 
Może poczucie niższości, które niechcący w nas budziła, a może straszny głos, którym się nocami odzywa, a może światłowstręt, którym reaguje na blask dnia,
a może coś w nas samych…? Coś spowodowało, że ludzie przez wieki widzieli w tej sowie  wysłannicę złych mocy. Chwytali Płomykówki i krzyżowali je na bramach i drzwiach swoich obejść. Martwe ptaki miały chronić przed ogniem i złym.
 
O ironio, Płomykówki, to jedne z naszych największych sprzymierzeńców. Dbają o nasze plony i dobytek. Oczywiście żywe! Bo, jakkolwiek kłóci się to z ich wyglądem i arystokratycznymi manierami, nic im tak nie smakuje jak gryzonie.
 
I mało kto okazuje sobie tyle czułości i kocha się tak często jak para Płomykówek. Setki i więcej razy w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jak nadarzy się okazja – niektóre kochają się również poza (swoją) parą. Takich par żyje dzisiaj w Polsce 1 może 2 tysiące.
Martwi, że ostatnimi laty coraz mniej.
 
Tak jak my potrzebujemy Płomykówek, tak one potrzebują naszych stodół, strychów,
wież – i dostępu do nich. Odpowiednio duże skrzynki lęgowe też mogłyby rozwiązać wiele problemów mieszkaniowych.
 
Pozwólmy zamieszkać dobrym duchom w atłasowych sukniach obok nas.
 
Bądźmy na pTAK!