Rycyk Black-tailled Godwit Limosa limosa

Cezary Korkosz

Rycyk Black-tailled Godwit Limosa limosa



Sam woła swoje imię. Głośno i po wielokroć: rycykrycykryck
 
A tam, gdzie wołają (się) Rycyki, tam chcą też mieszkać inni. Każdy chciałby mieć Rycyka
za sąsiada – szczególnie, gdy czas założyć gniazdo i wychować młode.
 
Elegancki i dostojny. Dobrze zbudowany – wysoki, silny, świetne proporcje.
Do tego spostrzegawczy i bardzo odważny. Wie o tym każdy amator jego jaj
lub piskląt – i zdecydowanie woli poszukać łatwiejszego obiadu. W przeciwnym razie szybko odczuje, że ów charakterystyczny długi dziób może służyć nie tylko do wybierania robaków
i mięczaków z błotnistej gleby. No i ten hałas i jazgot – zupełnie nie do zniesienia.
Trzeba też pamiętać, że Rycyk, pomimo swoich długich nóg i dzioba, to prawdziwy powietrzny akrobata – kręci beczki, pikuje, a to wznosi się niemal pionowo…
Że też te wszystkie długości nie poplączą się jemu tam w górze?!
 
Z rycykowej ochrony chętnie korzystają też inni – trochę mniej uzbrojeni, ale nie koniecznie mniej odważni. Krwawodzioby, Czajki, a nawet zwykle nieśmiałe Kszyki – razem z Rycykami wnet ruszają na wroga. Do eskadry dołączą dalsi sąsiedzi - Rybitwy Białoskrzydłe,
może Białowąse, a może Kuliki?... Inni okażą się mniej zdeterminowani i przeczekają kryzys schowani pośród bagiennej łąki – wśród nich Cyranki i Pliszki Żółte…
 
Wspaniale byłoby móc oglądać takie sceny. Ale widok to już niezmiernie rzadki.
Bagienne łąki, zalewowe doliny rzek, mokradła - być może najważniejsze dla nas ekosystemy, o ironio(!), są też najczęściej przez nas przekształcane. Tymczasem to one stabilizują klimat, chronią nas przed powodziami i suszami, zapewniają deszcz, ale też lekarstwa i wyżywienie. Dla Rycyka i jego sąsiadów – są po prostu domem.
 
Rycyki mają też swoisty sposób na długi i szczęśliwy związek. Otóż para każdego roku spotyka się w swoim mokrym domu, aby spędzić razem kilka wiosennych miesięcy
i wychować kolejne pokolenie. Potem rozlatują się - każde w swoją stronę. Być może wpadną na siebie – na przykład gdzieś na afrykańskiej plaży, jeśli tam właśnie spędzają zimę. I tak nawet przez dwadzieścia kilka kolejnych wiosen i zim. Ostatnio, już tylko 5, najwyżej 6 tysięcy par polskich Rycyków wraca do siebie po miesiącach rozłąki.
 
Chrońmy nasze wody i mokradła – wszystkie! Duże, małe i te najmniejsze – śródpolne oczka i okresowe zastoiska - tylko pozornie bez znaczenia.
Dla siebie i Innych. Bądźmy na pTAK!